Raz po raz, coraz to częściej, ktoś zadaje, w różnej formie, ale wciąż to samo pytanie:

– Hej Szymon, byłeś już w tylu miejscach, powiedz no proszę, to które w końcu jest najlepsze?

Ha! Dobre pytanie.

Choć to akurat wyjątkowo proste pytanie. Do odpowiedzi wystarczy jedno zdanie. Jedno nawet słowo. Pytanie, odpowiedź. No dzięki, to pa.

Ale jako, że od czasu do czasu staram się być człowiekiem przyzwoitym, zawsze odpowiadam szczerze i zgodnie z moimi przekonaniami.
Doprowadzając pytających do głębokich westchnień zawodu.

I nawet nie rzecz w tym, że trudność jednoznacznej odpowiedzi nie opiera się na tych różnicach i niekończącej się liście czynników na których można się skupić.

Że na Gran Canarii są super widoki. Że w Calpe robi się najwięcej selfików z idolami z telewizora. Że na Majorce są świetne szosy. A w Andaluzji nie ma samochodów na drogach. Że na Teneryfie jest najbardziej spektakularnie. Że na Kanarach jest najlepsza kawa, a we Włoszech pizza.

Lista czynników rośnie w nieskończoność i im głębiej w temat, tym coraz dalej od rozwiązania tej zagadki. Możesz to sobie wszystko wrzucić do excela, ułożyć w piękne diagramy i nadal nie znajdziesz odpowiedzi.

A nawet jeśli znajdziesz.. To wszystko na nic. Bo nie w tym rzecz mój drogi.

– Eh Szymon a Ty znowu swoje. Nie możesz choć raz dać prostej odpowiedzi na proste pytanie?

Dobra. Bardzo proszę! Oto Twoja satysfakcjonująca odpowiedź, tak jak oczekujesz.

Tak więc, najlepszym miejscem jest, nie wiem, Calpe.

I co teraz? Przez kolejne trzydzieści lat swój zimowy urlop będziesz spędzać w Calpe? Bardzo proszę, nie ma za co.

Nie zapomnij jeszcze zapytać swoich pozostałych znajomych znających się na innych rzeczach o dobrą radę.

Co jeść na śniadanie i kolację. Jakiej marki ubrania nosić i jakim samochodem jeździć. Której piosenki najlepiej słuchać. Wszystko, po kolei.

No, sam widzisz. Nie w tym rzecz.

Trzy razy z rzędu byłem w Calpe. Było super. Kiedy trzeciego razu jechałem po raz kolejny w to samo miejsce w którym byłem trzy lata temu, było super. Bawiłem się przednio. Ale też w pewnym sensie marnowałem czas.

Rok temu spontanicznie skoczyłem na Gran Canarię i żałowałem przez chwilę, że nie wybrałem Teneryfy, bo widziałem zdjęcia jak pięknie napadało śniegu pod Teide i strasznie chciałbym wtedy tam pojeździć. Ale za to jeździłem po wspaniałej nadmorskiej szosie na zachodzie wyspy, która w tym roku jest już zamknięta na trzy spusty i nikt więcej nią nie pojedzie. No właśnie. Sam widzisz w czym rzecz.

Calpe nie jest najlepsze. Ani Teneryfa, ani Kalifornia ani inna Nowa Zelandia. Nie ma czegoś takiego jak najlepsze miejsce. To pułapka.

Lepiej zrobisz kiedy zamiast szukać ideałów, zaczniesz odkrywać. Bo najlepsze miejsce, to nowe miejsce.