A co jeśli Ci powiem, że wszystko co wiesz o kolarstwie zostało sfabrykowane? Że to, co wydaje Ci się oczywiste, wcale takim znowu być nie musi?

Nie chcę tym razem wdawać się w żadną polemikę. To, czym chcę się podzielić to najprostsza w świecie analiza. Analiza tego, czemu jest tak, jak jest. Postaram się ją streścić najlepiej jak tylko potrafię.

Przez ostatnie dwa lata tworzyłem reportaż który pożył w sieci jeden dzień. Miałem napisać dlaczego tak długo, ale bądźmy szczerzy, to przecież nie robi Ci różnicy. Pojawił się akurat teraz. Mógł pojawić rok temu. Mógł nie pojawiać w ogóle. Istotniejsze jest to, jaka płynie z tego lekcja.

Mogłem zrobić to szybciej. Są na to dwa sposoby. Mogłem zrobić to samemu, bez ekipy profesjonalistów. Ale nikt wtedy nie chciałby tego opublikować i nie przedarłoby się to do większej publiki. Odpada. Mogłem też z drugiej strony zdobyć sponsorów którzy sfinansowaliby przedsięwzięcie i wszystko gotowe byłoby po dwóch, trzech tygodniach. Z tym, że wtedy byłoby to jedynie kolejną reklamą jakiegoś produktu. A ja nie chcę inspirować do kupowania okapu czy kolejnego roweru, bo nie chcę spaskudzić czystości przekazu. Więc i to odpada.

Dlatego czekałem dwa lata. Nikogo nie popędzając bo przecież nikomu nie płaciłem. To była cena za marketingową wolność. Ale się udało, CyclingTips opublikował naszą pracę. Wylądowała gdzieś między jednym a drugim etapem Vuelty i tak jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła. Ale w porządku, tak to już jest.

Kwestia tego przedzierania się do szerszej publiki, przez całe dwa lata. W których to, dzień w dzień pojawiało się coś innego, cały natłok pięknych materiałów i rozrywki.

Kiedy się nad tym zastanowisz, wychodzi na to, że niemal wszystko co do nas dociera to twórczość spod ręki biznesmenów. Tych, którzy tworzą reklamy i tych których na nie stać, bo mają duże pieniądze, i chcą ich więcej. Tworzone przez tych którzy zajawkę zamienili na pracę, porzucili ideały dla zarabiania. To jedynie treści spod znaku rywalizacji i materializmu. Bo tylko tam są wystarczająco duże pieniądze, żeby wybić się do szerszej publiki.

Nie spod ręki tych którzy kochają jazdę, przygodę. Którzy kochają góry i naturę. Oni nie mają najmniejszych szans uszczknąć choć odrobiny dla siebie. Bo ich po prostu na to nie stać. Bo nikt na odstawianiu ego na bok przecież nie zarobi.

I przez to też, chcąc niechcąc, tworzy się model myślenia, poprawność polityczna. Dostajemy tylko tę jedną, przeforsowaną wersję i bez zadawania pytań traktujemy to, co dostaliśmy jako oczywiste. Jest tak, bo tak już jest.

Ludzie lubią powtarzać, że sami wybierają to, co chcą robić. Że trzeba innym pozostawić wybór. I to pięknie brzmi, z tym, że to strasznie naiwne, bo co wtedy kiedy wyboru nie ma?

Bo wyobraź sobie, że to twój pierwszy dzień uprawiania tego pięknego sportu i nie masz kompletnie zielonego pojęcia co robić. I dostajesz na start ten jeden jedyny skrupulatnie przeforsowany przekaz.

I naturalnym jest, że będziesz podążać drogą wytyczoną przez ten model. Założysz garmina, znajdziesz trenera, będziesz oglądać każdy wyścig w telewizji i pojedziesz na wyścig który reklamuje wielki kolarz. Bo tak już jest. Inna wersja nie istnieje. I to będzie dla Ciebie oczywiste.

To łatwizna podążać drogą wytyczoną przez innych, dumnym z tego, że niemal każdy potwierdza Twoje zdanie, bo w końcu poszedł na tę samą łatwiznę. Jedenaście lat uprawiałem kolarstwo, tak jak należy, nie znając innej wersji. Nie zdawałem sobie po prostu sprawy, że ta racja była jedynie poprawnością polityczną, a ja sam miałem zamknięty umysł na trzy spusty.

Zaczęło do mnie jednak docierać, że coś jest nie tak przez ostatnie parę lat. Kiedy przyglądałem się kolarstwu z coraz to kolejnych perspektyw. Kiedy słuchałem jak prosi mówią w wywiadach odwrotność tego co mówili mi na osobności. Kiedy redaktorzy magazynów negowali w prywatnych rozmowach to, co sami publikowali. Kiedy wysłuchiwałem wspaniałych historii i oglądałem piękne zdjęcia tych, którzy nigdy się nie przebili, i nigdy nie przebiją.

Ja poznałem kolarstwo od środka i wyciągnąłem wnioski. Jestem pewien, że gdyby rozebrać na części pierwsze każdą inną dziedzinę, czy to sportu czy życia, dotarłoby się do podobnych mechanizmów.

Nie mam zamiaru mówić Ci teraz co jest lepsze, a co gorsze. Chcę Cię tylko uświadomić, że ta wersja za którą podąża większość nie stała się najpopularniejsza dlatego, że ona sprawia, że ja czy Ty będziemy dzięki niej najszczęśliwsi, wyciągniemy ze sportu najwięcej radości. Zapomnij. Jest taka tylko dlatego, że została przeforsowana przez tych, którzy chcą robić pieniądze, przez biznesmenów którzy takich szarych amatorów jak Ty czy ja mają głęboko gdzieś.

Więc następnym razem kiedy ktoś użyje tego kontrargumentu w stylu “jest tak, bo tak już jest” nie trać czasu na polemikę, przytaknij uśmiechem. Szkoda Twojego czasu.

To tak jak raz po raz ktoś odbija piłeczkę od moich tekstów. W sumie nie ma nic łatwiejszego niż odbijać piłeczkę od kogoś kto w zamyśle stoi w kontrze. Kiedyś się tym przejmowałem, teraz mnie to śmieszy, bo każdy kto to robi zdradza się jedynie ze swoją ignorancją. Dumny z siebie, bo większość powtarza jego wersję. A tak naprawdę jest jedynie ofiarą tej marketingowej indoktrynacji. To wszystko tylko poprawność polityczna. Wersja stworzona przez i na użytek tych, którzy chcą na nas zarabiać, nic więcej.

No ale nic to. Tak jest, było i będzie. Teraz przynajmniej już wiesz skąd ta najpopularniejsza wersja się wzięła. I dopiero teraz możesz wyciągnąć odpowiednie wnioski i podjąć wybory. Ale to już pozostawiam Tobie.