Nic nie równa się z szybkim zjazdem na granicy ryzyka. Nic a nic. Trzeba się tylko tego nauczyć. Postaram się Ci w tym pomóc.
Może i nie wygrałem nigdy Mistrzostw Świata po ataku na zjeździe, ale tak się składa, że miałem tę wyjątkową przyjemność zjechać z kilku gór z tym któremu się to udało, więc jakiegoś tam pojęcia w temacie nabrałem.

Kręte zjazdy to wspaniała nagroda za trudy wspinaczki. Ciasne patelnie, szybkie proste, serpentyny, jedna po drugiej. Wykorzystaj swoją nagrodę dobrze. Zafunduj sobie ubaw o jakim miłośnicy bezpiecznego podejścia do życia mogą tylko pomarzyć. Wystarczy, że nauczysz się 10 zasad szatana zjazdów:

  • Daj sobie czas. Twój pierwszy zjazd zawsze będzie żenująco trzepacki. W porządku. Zjedź sobie z gór raz, dziesięć, sto razy. Potrzeba czasu żeby to poczuć. Najlepiej by było gdybyś spędził zimę w Calpe. Albo kilka żywotów, w końcu w międzyczasie możesz się kilka razy zabić przez głupie błędy początkującego. Spokojnie. Z czasem to przyjdzie samo. Więc jeśli Twój szef powie Ci, że masz tylko tydzień urlopu, śmiało możesz go wyśmiać, powiedz mu, że nie ma zielonego pojęcia o zjazdach i prawdziwym ubawie z życia. A potem rzuć pracę.
  • Znajdź kompana. Nigdy nie pakuj z góry na kamikaze kiedy jesteś sam. Z dwóch powodów. Po pierwsze, gdybyś się zabił, to cały Twój budżet kawkowy się zmarnuje i nikt nie wypije cafe cortado ku Twej czci. Po drugie, kumple są od tego, żeby pokazywać nadjeżdżające z naprzeciwka samochody, kratery i tego typu sprawy które mogą Cię zabić. Raz oni Ci pokażą i uratują życie, raz Ty uratujesz życie im. Karma. Machaj więc rękoma, krzycz na całe gardło. To do Ciebie wróci. I dopiero wtedy będziesz mógł naprawdę się rozpędzić.
  • Bądź aero. Teoretycznie rzecz biorąc, idealna pozycja aero oznaczałaby, że nie stawiasz żadnego oporu. Czyli najlepiej gdybyś przestrzelił pierwszy zakręt, wyleciał w przepaść i się zabił. Wtedy właśnie opory spadłyby do zera. Ale co to za ubaw. Trzeba znaleźć więc kompromis. Wiem, że naoglądałeś się eurosportu i też chciałbyś się tak poskładać jak Peter Sagan, ale spójrzmy prawdzie w oczy, nie jesteś Peterem Saganem. Sory. Dlatego przestań się wygłupiać. Złap za dół. Kiedy się da, usiądź sobie na ramie. I już. Skulenie się w areopozycji niemal zawsze da Ci więcej niż szaleńcze dokręcanie. Wiem wiem, producenci pomiarów mocy mówili inaczej, ale nie ich wina, oni tylko chcą zarobić na chleb. Więc łap za dół, paluszki na klamki, a kiedy się da, usiądź sobie na ramie. Jak Kwiato. To chyba odpowiedni wyznacznik ideału.
  • Skorzystaj z praw fizyki. Skorzystaj ze swojej bogatej edukacji szkolnej. Kiedy zacznie Cię wyrzucać z patelni wprost na nadjeżdżającą ciężarówkę i pewną śmierć, zachowaj spokój i obniż swój środek ciężkości. Zegnij mocniej łokcie, przyciągnij klatkę do mostka, wystaw kolanko jakby to było jakieś motogp, a drugą nogą dociśnij pedał do ziemi. Jak przeżyjesz, to zobaczysz, że to działa cuda. Nauczyłem się tych trików strzelając na zjazdach za Kwiato, jeśli jeszcze Cię to nie przekonało.
  • Miej oczy szeroko otwarte. Stay focused. Przestań się gapić na garmina spalaczu. Patrz daleko przed siebie. Zerkaj w dół serpentyn. Zerkaj za siebie. Wypatruj samochodów jak bandyta policjanta. Kiedy nie wiesz jak ciasna jest patelnia, patrz na barierkę od zewnętrznej, ona prawdę Ci powie.
  • Bądź szalonym pesymistą. Podchodź do szos nieufnie, jakby to było jakieś polskie kretowisko, dziura na dziurze. Spodziewaj się najgorszych kraterów i przebiegających w poprzek szosy jeżozwierzy. Bądź na to gotów. Tylko niech ten strach Cię nie paraliżuje, bo nici z ubawu. Dlatego bądź pesymistą szalonym. Który mając to z tyłu głowy, leci na złamanie karku, ku chwale ubawu i adrenaliny.
  • Góry ponad sprzętem. Zanim zostaniesz mistrzem zjazdów musisz kupić klocki takiej a takiej marki, opony tamtej i ramę tej a tej. Żartuję. Nie bądź takim materialistą bo jeszcze się uwiążesz na rundzie pod Konstancinem. Pod Konstancinem gór nie ma. A gór Ci trzeba. Jedź w góry. To tam są zjazdy, serio, to jest ważniejsze niż sprzęt.
  • Nie lękaj się. Bill Hicks mówił, że śmierć nie istnieje. Jak chcesz mieć ubaw, jak chcesz być naprawdę szybki, to, jak obco by dla Ciebie to nie brzmiało, musisz mu zawierzyć na słowo. Bo w sumie czego tu się bać. I tak wszyscy poumieramy lada chwila, lepiej zafundować sobie trochę ubawu zanim to nastąpi.
  • Miej ubaw. Nie ustalaj celu, nie rób tego dla koma, dla fajnego filmiku czy poklasku. To pułapki. Jeszcze osiągniesz ten cel i co wtedy? Daj spokój. Zabaw się. Ostatecznie, dla Ciebie samego, tylko to się liczy.
  • Nie zabij się. Ten punkt dodałem dla spokoju mojego umysłu, na wypadek Twojej śmierci. Żebym w razie czego mógł pokiwać palcem i powiedzieć “a nie mówiłem?!”. He he.
    Ale poważnie, nie zabijaj się, za dużo czasu poświęciłem na napisanie tego poradnika żebyś to teraz mi zrobił, szatanie zjazdów.

    To wszystko. Życzę smacznego w nadchodzących ucztach adrenalinowych!